VI


Odlatujesz.
No tak, czy mogłabym spodziewać się innego scenariusza? Przecież ten bieg wydarzeń tak doskonale był mi znany. Od samego początku. Od pierwszych chwil, kiedy wspólne powroty do granic Saskiej Kępy stały się wręcz swoistym rytuałem, wiedziałam że tak będzie.
Czas mijał, a my na kartkach naszego życiorysu mogłyśmy kreślić kolejne historie. Tory i liczba sto czterdzieści trzy zostały mimowolnie zmienione na koła granatowego pojazdu. I choć nie do końca jesteś tego świadoma to Ty byłaś żywym dowodem mojej nauki poruszania się po warszawskich, zatłoczonych uliczkach. Dobrze słyszysz! Mogłaś nie raz stracić życie przez moją nieuwagę i wieczne roztargnienie. Jednak czy właśnie tego nie kochasz we mnie najbardziej? Tej spontaniczności i braku jakiejkolwiek gwarancji, że „akurat tego, nie byłabym w stanie zrobić?” Oczywiście, że tak.
Potem znalazłyśmy mieszkanie. Oh, ta liczba mnoga kompletnie jest tu niepotrzebna. Ja je znalazłam karmiąc Cię słodkimi kłamstwami, że „obejrzałam tyle kawalerek i naprawdę za tą cenę nie ma co spodziewać się czegokolwiek lepszego”. Oszustwo ma jednak króciutkie nóżki i bardzo szybko dowiedziałaś się, że tak naprawdę były to jedyne cztery kąty, które zobaczyłam. Czy nie były jednak uroczę? Pamiętam swoje podekscytowanie, kiedy dobierałam wszystkie niezbędne (w moim słowniku) dodatki, aby zrobić Ci niespodziankę i aby to niezdecydowanie, które ujrzałam na Twojej twarzy stało się tylko niechcianym wspomnieniem. Wiesz, że to właśnie jest początek mojej fascynacji, którą teraz stała się aranżacja wnętrz? Za dziesięć lat, kiedy stanę się sławną projektantką i kiedy w udzielanych wywiadach będę opisywać początek swojej kariery za każdym razem będę opowiadać właśnie tą historię.
Kochałam nasze łóżko piętrowe, które było namacalnym dowodem mojego starego życia, mojej przeszłości. Nic nieznaczącymi deskami, symbolem świata z którego byłam zmuszona zrezygnować, a za którym jeszcze wtedy tak cholernie tęskniłam. Pamiętam ton Twojego głosu, kiedy za każdym razem informowałaś mnie o końcu tej historii i o wszystkich konsekwencjach kryjących się w rozmowach telefonicznych, które wtedy prowadziłam. To były przecież nic nieznaczące głupoty z którymi mogłam poradzić sobie sama, a jednak wtedy nie chciałam tego robić. Wiedziałaś o tym. Chyba jako jedyna zdawałaś sobie sprawę, że schowanie wszystkich zdjęć do pudełka, które znajduje się w najgłębszym zakątku szafy nie jest takie proste.
Uwielbiałam jednak budzić Cię o drugiej w nocy i opowiedzać historię, która nie miała prawa czekać do nadchodzącego poranka, a tylko Ty właśnie w tej chwili, właśnie o tej drugiej nad ranem musiałaś mnie wysłuchać i zrozumieć. Twoje rozdrażnienie znikało jednak z każdym słowem pocieszenia, które kierowałaś w moim kierunku. To nic, że na drugi dzień cierpiałaś przez to wielkie katuszę robiąc kilka rundek na antresoli, przeklinając tą moją „chwilę zwierzeń”. Lubiłam Ci opowiadać o całej mojej przeszłości właśnie wtedy, kiedy jedynym sprzymierzeńcem był biały sufit i znajdująca się przede mną wisząca szafka.
Następne mieszkanie zbliżyło nas do siebie jeszcze bardziej. Mimo, że łóżko piętrowe zostało sprzedane po kilku sekundach jak tylko znalazło się na aukcji, azylem stał się balkon. Choć mieszkałyśmy jak księżniczki, które oprócz własnego pokoju posiadają dodatkowo salon do własnego użytku nie mogłam tam się odnaleźć. Nie wiem jednak czy czegoś brakowało, czy wręcz przeciwnie czegoś było za dużo. Schemat zmiany miejsca zamieszkania mówił jedno – „pół roku”. Gdy te szczęść miesięcy dobiegło końca i z powrotem przeniosłyśmy się do tak dobrze znanej nam dzielnicy wiedziałam tylko jedno – BYLE RAZEM. Tu nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o kilkunastu kursach do granicy możliwości załadowaną Corsą. Dlaczego do tej pory nie wpadłyśmy na pomysł, aby otworzysz mały rodzinny biznes o nazwie „Błyskawiczne przeprowadzki z Rudą i Jelonem”? Popatrz, mamy przecież tak solidnie zgromadzone doświadczenie i pas do mebli, który w efekcie stał się symbolem tych wszystkich zmian. Plan mówi jednak jasno – TO JUŻ OSTATNIE. Wiem jednak jedno. Nasz koczowniczy tryb życia stał się pewnego rodzaju rytuałem, który pokochałam. Bo czy można to nazwać jakkolwiek inaczej? Nie wiem czy te wiecznie pakowane pudła miałyby w sobie taki czar, gdyby nie fakt, że to wszystko robiłam właśnie przy Twoim boku.
Mury Akademii też mają tutaj coś do powiedzenia. I choć zdajemy sobie sprawę, że te trzy lata naszego życia spędzone w rembertowskiej scenerii nie sprzyjają zbliżeniu się do bogactwa, czy zrezygnowałabyś z nich? Pomyśl, nie zauważyłabyś tej jaskrawej niebieskiej kurtki i tych rudych włosów. Nie obgadywałabyś ich właścicielki z dopiero co poznanymi dziewczynami. Nie śmiałabyś się ze słów: „Tak to ja założyłam nasz profil. To jest takie dokładnie w moim stylu”. Co więcej, na jednym z wykładów nie byłabyś do kogo powiedzieć: „Hej, słyszałam, że jesteśmy sąsiadkami! Ja mieszkam na Międzynarodowej, a to bardzo blisko Saskiej”. Kiedyś zapytałaś mnie, dlaczego Ty! Dlaczego ze wszystkich nowo poznanych osób tak bardzo chciałam spędzać z Tobą czas. Nie wiem w którym momencie zaczęłam rozpisywać wszystkie pracę właśnie tak, aby być z Tobą w jednej grupie. Tak naprawdę nie do końca zdaję sobie sobie sprwę, kiedy to wszystko się zaczęło. Chyba podziwiałam w Tobie ten spokój i tą chęć bycia „z boku”. Od początku wiedziałam jednak, że ta Twoja chęć nie bycia w centrum życia towarzyskiego spowodowana jest faktem, że nie miałabyś możliwość prześwietlać każdego swoim rentgenowskim wzrokiem, który każdemu przydzielał odpowiednią kategorię. Oh, do tego masz dar. Pamiętaj jednak, że co do mnie się przecież pomyliłaś!
I Geisha, tak jeszcze ona. Trzeci wierzchołek trójkąta równobocznego, który do końca czerwca stanowił fundament mojego życia. I choć nie zawsze słyszałyśmy tam miłe słowa pod swoim adresem bardzo dużo zawdzięczamy temu miejscu. Pomińmy oczywiście fakt, że nasza rozrzutność została podniesiona do potęgi trzeciej i przywykłyśmy do zarabiania dość dużych pieniędzy – o tym nie myślmy. Trzeba jednak zobaczyć coś innego, aby docenić coś co do tej pory się posiadało. Teraz mam za dużo czasu, za dużo chwil do analizy, do czego tak naprawdę nie jestem przyzwyczajona. Jednak czy to nie wspaniałe, że miałyśmy, nadal mamy tyle oparcia? Tu w tym wielkim warszawskim świecie dzięki temu miejscu czułam, że mam do kogo się zwrócić o pomoc, a wizja zepsutego samochodu lub spłuczki nie była aż tak przerażająca.
Nie myśl, że jest mi łatwo. Nie zrozumiesz mnie w pełni. Byłaś, jesteś wszystkich w jednym, wszystkim czego tak cholernie potrzebowałam i za czym tęskniłam. Przyjaciółką, chłopakiem, siostrą czy powierniczką. Mogłabym tak w nieskończoność karmić Cię tymi synonimami. Właśnie dlatego nigdy nie tęskniłam za domem tak jak Ty. Nie potrzebowałam do niego wracać bo przez te trzy lata wspólnego życia nauczyłam się od Ciebie więcej niż od wszystkich, których zostawiłam w miejscu w którym się wychowałam. Czasem przy znajomych śmiejesz się, że to Ty wypędziłaś z mojego organizmu choć część tych cech jedynaczki. Cóż, zapewne nie do końca spełniłaś to zadanie i niektóre schematy nadal tkwią w moim ciele, jednak muszę Ci przyznać że i tak spisałaś się świetnie. Niech już stracę!
Wiem, że nie odchodzisz. Wiem, że dzięki temu, że żyjemy w XXI wieku będę miała okazję być z Tobą w ciągłym kontakcie, a Skype stanie się naszym powiernikiem. Dla mnie jednak jest to data pewnego końca - już nigdy nic nie będzie takie samo. Studia są już za nami. Te trzy lata beztroskiego życia przeminęły szybciej niżbym się tego mogła spodziewać. Geisha również jest za nami i wizja wspólnego papierosa na moim balkonie musi niestety odejść w niepamięć. Nie ma Cię w domu, nie ma Cię w pracy, nie ma Cię w szkole
Wiele razy Ci mówiłam, że nie wierze w przypadki. Wiele razy wspominałam, że wciąż czuje przy sobie obecność, Jego obecność Nie uznaj mnie za wariatkę, ale od dawna wierzę, że to właśnie on złączył nasze drogi, to on postawił Cię na mojej ścieżce, abym przestała rozpamiętywać przeszłość i Jego brak.

I właśnie za to wszystko chciałam Ci podziękować

V

   I wtedy wydaje Ci się, że niebo jest ciut niżej. 


"Zapach skoszonej trawy!
     To on sprawił, że dziś na każdej lekcji otwierałam sobie okno i rozkoszowałam się nim. Po trzech przerwach, na których nie mogłam nigdzie Cię dostrzec, pojawił się we mnie lekki niepokój. Zniknęłaś gdzieś, a ja wytłumaczyłam to sobie faktem, że się zwolniłaś i poszłaś do domu. Nie wiem dlaczego tak to sobie wytłumaczyłam, przecież mogłaś równie dobrze gdzieś być, mogłaś skończyć już lekcje. To dziwne, ale uwierzyłam w to i niepokój zniknął.
O! I teraz już wiesz dlaczego tak strasznie nie lubię jak się mnie ocenia po "okładce". Wiem, że ludzie myślą, że jestem wredna, zdaje sobie z tego sprawę. Ale jestem też zdania, że ludzie, którzy dzięki temu a raczej przez to od razu mnie skreślają, są głupcami. I nie odnosi się to tutaj tylko do mojej osoby ale do wszystkich innych ludzi. Ja patrzę na ludzi pod innym kątem. Patrząc na dziecko sprzedające gazety, od razu wyobrażam sobie jaki musi mieć straszny los, jaki musi być biedny i jest mi go strasznie szkoda. Najchętniej odkupiłabym od niego je wszystkie. A przecież może sprzedawać je by zarobić na nową mp3 albo po prostu od tak. Mam we krwi fakt, że doszukuję się w ludziach dobra, nawet pomimo tego, że czasami zachowują się tak jakby nie wiedzieli co to takiego jest. Tak często łapię się na tym, że coś znów sobie wyidealizowałam, przedobrzyłam. Staram się tego nie robić, ale rzadko mi to wychodzi.
     Mówisz o zaufaniu. Ja nie obdarzam nim ludzi. Potrafię wszędzie doszukać się kłamstwa. Życie mnie do tego zmusiło. Czasami nawet przesadzam z powątpiewaniem i ciągłymi podejrzeniami. Mam wciąż tyle wątpliwości!
     Pojawia się w Twojej opowieści tyle postaci, muszę je sobie zacząć z czymś kojarzyć by wiedzieć o kim mówisz.  Ja także nie umiem dawać ludziom drugiej szansy, nawet jeśli ją dam to nigdy już nasze kontakty nie będą takie same.Ooo i tu pojawia się w mojej głowie cytat z Twojej ulubionej piosenki"jeśli zwątpisz choć jeden raz,jeśli zwątpisz choć jeden raz, jeśli zwątpisz choć raz, to choćbyś z pistoletem zaszedł mi drogę powrotów nie będzie". Uwielbiam teksty hey, lubię nawet patrzeć na okładkę ich płyt bo już wydaję mi się, że to namiastka tej muzyki.
     Naiwna jestem, strasznie naiwna. Tego chyba jeszcze o mnie nie wiesz. Tuż za naiwnością moim zdaniem stoi głupota. Taka czysta, bez żadnych domieszek. Czasami robię tak głupie rzeczy, że wydaję mi się jakbym wypiła przedtem choć łyk, tego roztworu. A jednak nie, przecież tego się nie piję, z tym się niestety rodzi. Tyle razy poznając nową osobę, obiecywałam sobie, że tym razem tak nie będzie. Nie przywiąże się do niej, będę nad sobą panować, kurczę przecież mam 18 lat, muszę umieć nad sobą zapanowywać! I nic, nic z tego. Dlatego tak bardzo utożsamiam się z tym co piszesz na temat zaufania, przywiązania. Tyle słów się między nami przewija, a ja mam wrażenie jakby każde było niezbędne. Jakbym jedno najmniejsze mogło zmienić całość.
     Chyba pora bym przeszła do tematu hmm wiesz czyjego tematu. W moim życiu nie ma już miejsca na scenariusze z Nim w roli głównej. Nie katuję się myślami na Jego temat. Wiem, że istnieje i czasami ogarnia mnie ciekawość co u Niego. Taka zwyczajna ludzka ciekawość.Ale zaraz po tym się pojawia, spotykamy się wszyscy, widzę i dowiaduję się jak się ma. Nigdy nie pomyślałam, że może mi to wystarczyć. Gdy nie można się cofnąć jedyne co pozostaje to iść naprzód. Nie zamierzałam się cofać, szanuję siebie za to, że stanęłam z tym do walki. Walki,którą toczyłam sama ze sobą. I wygrałam tę walkę, chociaż zdaje sobie sprawę, że czeka mnie jeszcze kilka dużych sprawdzianów. Gdyby nawet nie wiadomo co teraz miało się stać nigdy nie byłoby tak jak dawniej. Jedyne czego żałuję to możliwość rozmowy z Nim. O wszystkim i o niczym. Staram się o tym nie myśleć, nie tęsknić za tym.
     Tak,masz rację czytam Bridę, niesamowita książka. Tak często do Ciebie piszę a zapomniałam zadać tak ważnego pytania, nie wiem jak mogłam zapomnieć. Jakie są Twoje marzenia?
     Chciałabym kiedyś móc oglądać z Tobą jeden z banalnych zachodów słońca i pojawiające się na niebie gwiazdy, nie musiałybyśmy rozmawiać. Wiem, że nie musiałybyśmy nic.

P.S Piosenka, która kojarzy Ci się ze mną, na zawsze będzie kojarzyła mi się z Tobą. Przepraszam, że dziś piszę tak chaotycznie, strasznie chaotycznie, nie lubię tego ale taki mam dziwny dzień, wiem, że nic nie muszę a jednak chciałabym wszystko."


Musiałam go onaleść. Musiałam go pokazać całemu światu. To przecież nie możliwe, że dzisiaj mija DOKŁADNIE pięć lat. Pięć lat temu, dwudziestego dziewiątego kwietnia dwutysięcznego dziesiątego roku zachwycałyśmy się zapachem skoszonej trawy. Gdy odnalazłam ten list, nie mogłam uwierzyć. Czekam tylko, na chwile, gdy głośniki mojego radia zanucą tą   ukochaną przez nas w tamtym okresie piosenkę Nossowskiej. Zobaczysz, że to zrobią. Czuję to. 
Wybacz, jeśli przekroczyłam granicę, którą mimowolnie zaakceptowałyśmy. Wybacz.  


IV.




Spontaniczność nie wyklucza planowania, wiedziałaś?


Droga Gree, 

Pragnę Tobie oznajmić, że niezmiernie przyjemne jest czytanie słów, zdań, myśli wychodzących z Twoich palców. Na każdym kroku widać, że właśnie ze słowami, paragrafami, kartkami papieru i piórem jesteś za pan brat. To niesamowicie mnie pociąga, uwodzi i mi imponuje. Słowa, te umiejętnie używane są silniejsze od miecza dlatego nie należy zapominać o tym co owe mogą wywołać, lub jakie silne wspomnienia i myśli i przywiązanie mogą pozostawić... 
A co konkretnie? Chociażby miłość. Obezwładniające zakochanie. Bo miłość, to pewne głęboko emocjonalne przywiązanie dwóch bardzo bliskich sobie osób. Rodzi się powolutku i małymi jak i też tymi większymi kroczkami prowadzi ku górze, a ta metaforyczna góra, to dążenie do bezpieczeństwa, stabilności, zaufania, przejrzystości i co najważniejsze - doskonałości, ponieważ im wyżej, tym bliżej "Boga", "boskości", lub ideału. Każde Nasze poświęcenie, gesty dla ukochanej osoby, wyciągnięcie ręki i właśnie słowa, to usypywanie góry uczuć pod własnymi stopami. Narastające uczucia im silniejsze i większe tym mocniejszą budują Naszą Górę, coraz bardziej wytrzymałą na upływ czasu. I w pewnym momencie Świat może się walić, palić i czeznąć, a Nasza para będzie poza wpływem owych czynników.
Czasem jednak z Naszej Góry trzeba zejść. Poszukać innej ścieżki ...  i zacząć usypywać pod stopami następny pagórek z nadzieją, że to już ten ostatni.
I wiem, że dobrze wiesz o czym mówię. Wiedz jednak, że czas leczy rany i pozwala nie tyle zapomnieć co zrozumieć lub pogodzić się z tymi myślami - i tu musisz uwierzyć mi na słowo i zdać się na me doświadczenie. Czas pozwala tej rozszczepionej świadomości - która każdej rzeczy, każdemu miejscu, nadaje formę wracającego wspomnienia - zlepić się. To minie. Myśli znów będą biec po jednym torze i wróci dawny ład. To jak z gwiazdami. Możesz o poranku smucić się, że tak wspaniale się czułaś błądząc po nocnym niebie a teraz je Tobie coś przesłania i w tym smutku i swoimi wspomnieniami zacierasz niestety bardzo ważny fakt - że przecież słońce kiedyś słońce jednak ustępuje gwiazdom a te w nie zmienionej barwie, sile i blasku wracają dokładnie tam gdzie  ich potrzebujesz. To tylko chwilowe zapomnienie. Przechodzi. Ustępuje.  
Słowa też mogą w tym pomóc. Słowa koleżanki, przyjaciółki, znajomych i nie mam też nic przeciwko temu abyś słowa miała też... moje.
Twój opis różnych niewegańskich dań bardziej mnie rozbawił z racji kompletnego nierozumienia nas aniżeli dotknął w jakiś sposób. Nie znasz zbyt wielu wegan, prawda?
Cudownie, że jesteś typem domownika. Też jestem. Chociaż bardziej niż siedzieć w domu wolę jeździć nocą samochodem po Warszawie. Albo kabrioletem w słoneczny dzień w nieznane. Jak byłem na pełnym utrzymaniu rodziców i z nimi mieszkałem to ciągle jeździłem bez celu.  
       
Mówiłemjuż, że w sposób cudowny układasz swoje zdania? Porównanie Ciebie do kompozytora, który z największą czułością pielęgnuje każdą własną symfonię nie byłoby błędem. Nie mówiłem? Ślicznie piszesz, zdecydowanie masz talent. Cudownie się to czyta. Troszkę odpłynęliśmy w świat tworzenia długich listów, które prezentują się bardziej jak opowiadania niż jak wiadomości.
           
A co do 'tu i teraz'. W skrócie to sposób oddychania, świadomości swojego ciała, swojej świadomości i swojego ducha czy w cokolwiek wierzysz. Świadomości wypowiadanych słów i tego, że jest się obecnym w czasie i obecnym w miejscu. Więc słyszenie swoich słów, jednocześnie używanie każdego zmysłu. Nie myślenie o czymkolwiek poza chwilą obecną. Nauczyłem się tego podczas wielu godzin medytacji i kilku lat psychoterapii. Jesteś w 'tu i teraz' zawsze podczas orgazmu, stąd tak bardzo go lubisz. To taki mały pierwiastek buddyjskiego oświecenia.
Powiem Ci coś o mnie zanim jeszcze zdołasz wyrobić sobie co do mnie oczekiwania. To, że piszę w taki sposób zupełnie nie oznacza, że jestem taki na codzień. Ba, jestem daleki od tego. Układam zdania piekielnie precyzyjnie, prawie nigdy logicznie się w tym nie myląc i potrafię przegadać każdego. Rzadko jednak to wykożystuję w życiu codziennym. Po co? To, że teraz się staram powinno Ci pochlebiać. Na ogół bardzo dużo przeklinam i posiłkuję się większą ilością kolokwializmów niż mszycami nasze ulubione mrówki. Zdjęcia są oczywiście prawdziwe, a ja to ja. Jak mnie odpowiednio nakierujesz to też będę mówił w ten sposób, ale nie robię tego często. Rozmawiając z Tobą tutaj po prostu chcę. (to ta ironia o której miałem napisać)
 A głosem Cię nieźle “zbajeruję” (wciśnijmy tu trochę “dzisiejszych” słów, dobrze?) Byłem na kursie emisji z półtora roku temu. Potrafię mówić niskim i seksownym głosem. Nie używam tego znowu tak często, ale dla Ciebie zrobię wyjątek. Lubię swój głos do tego stopnia, że kiedyś nawet nagrałem z kolegą kilka kawałków hip hopowych. Chcesz posłuchać? Z góry ostrzegam, że więcej tam przekleństw niż normalnych słów.
Jeszcze kilka wiadomości i poproszę Cię o numer, to pewne. Póki co mi go nie podawaj, bo chcę Cię jeszcze poczytać.

Btw. ciekawostka o mnie: nigdy nie pocałuję dziewczyny z czerwoną, pomarańczową, fioletową (ogólnie jaskrawą) szminką. no chyba, że osobiście sprawdzę, że nie ma w niej barwnika E121 (kwas karminowy), który mnie maksymalnie obrzydza. Tak Ci mówię jakby Cię kiedyś to ciekawiło (w ogóle w niektórych fioletowych jest krowi mózg na przykład, bleh). W ogóle nie lubię szminek, naturalny kolor ust jest mega. Rude dziewczyny to w ogóle powinny się bardzo delikatnie malować, bo z natury jesteście prześliczne. Chociaż kocham mocno zrobione oczy na ciemno.

Jak to jest pisać listy do samej siebie? 
Dzisiaj wymyślałam liczby. Mnożyłam je i dzieliłam, bawiąc się z nimi w chowanego. Gdy z jakiś niewyjaśnionych przyczyn równanie ukazało mi ten nieprzypadkowy wynik otworzyłam najszczelniej skrywany przed światem dokument. Na stronie umieszczony był właśnie ten tekst, czy to przypadek?

Nie doszukuj się tu odnośnika do realnego życia. Dzisiaj spotkałeś się z z moją czystą fantazją mimo, że kilka epitetów jest zapewne doskonale Ci znanych. To tylko złudzenie. Złudzenie zawarte na kartkach papieru tak uporczywie domagających się upublicznienia.